Błogosławioną Cię zwać będą
Refleksje na Nowy Rok – Twardość felicjańskiego życia a duch wynagradzania.
Weszliśmy w rok nowy, 1954. Jakże przeróżne ten fakt budzi w duszach nastroje, jak przeróżne wywołuje uczucia… jak różne dla różnych ma znaczenie! Dla ogromu wszechświata jest on prawie niewidocznym „punkcikiem” w stosunku do miliardów lat jego istnienia. Astronom liczący na miliony lat czas biegu promienia świetlnego, patrzy na ten nowy rok, jak na sekundę maleńką. Geolog, zajmujący się dziejami i rozwojem ziemi, wkreśli go jako „kreseczkę” w krzywą paraboliczną wykresu milionów lat kształtowania się ziemskiego globu. Prehistoryk zanotuje go jako nową datę, w setkach tysięcy lat istnienia człowieka na ziemi. Historyk i kronikarz współczesny umoczą pióro w atramencie i otworzywszy nową kartę dziejów, czekać będą na zdarzenia, jakie rok ten przyniesie. Fizyk uczony i inżynier może zacierają radośnie dłonie, że wreszcie lata ich ślęczenia dadzą światu nową – super – super atomową bombę (!)… Polityk snuje plany o nowych układach bez Boga, pełnych zakłamania. Generał wykańcza plany ewentualnego natarcia zbrojnego… a tylko po rodzinach drżą biedne matczyne serca, w trwodze o już ubranych w mundury żołnierskie synów. Dla wierzących jest to 1954 rok od narodzenia Pana. Dla uciemiężonych za ”żelazną kurtyną” nowy rok męczeństwa oraz bohaterskiego trwania przy Niepokalanej i Jej Synu.
Słowem, rok ten nowy – jednym niesie niepokój, innym radość. Jednym zapowiedź bólu, innym szczęścia. Dla jednych będzie rokiem pomyślności, dla drugich rokiem nowych rozczarowań, zawodów, doświadczeń bolesnych i łez. A jednak, Siostro Felicjanko, jednak pośród tej miliardowej gromady ludzkiej, niepokojącej się tym, co też ten nowy rok jej przyniesie, my oboje powinniśmy być pełni świętego spokoju! My oboje, ty – siostra zakonna i ja – kapłan. My wiemy, że rok ten nie da nic innego, jak tylko: Wolę Bożą! Czemuż się mamy martwić? Wszystko, co Bóg da, przyjmiemy! A zatem, Córo Niepokalanej! Z radością w ten rok nowy, stojący przed nami! Z radością dzieci Bożych! Owszem, rok ten będzie miał i dla ciebie, Siostro, zdarzenia. Jest to przecież „rok wigilijny” nadchodzącego stulecia Twego Zgromadzenia. Dla wielu z was będzie to rok rocznic rodzinnych, które nie wygasły w siostrzanych sercach. Owszem, budzić się będą nowym echem. Tam się ktoś urodzi, gdzie indziej umrze. Tu się obudzi nowe radosne powołanie, tam zawiąże nowa rodzina na prawie Bożym, a wszystko to nie będzie ci obce, chociaż odległe. Ty będziesz w tym roku z nimi sercem i modlitwami – i to zarówno z Brazylii dalekiej, czy z lesistej Kanady, czy z Rzymu papieskiego, czy z którejkolwiek Prowincji amerykańskiej, nie pomijając dzisiaj w szponach „apokaliptycznej bestii” tkwiących Prowincji w umęczonej Polsce.
Rok ten nowy będzie jednak miał dla każdej z was, najmilsze w Sercu Niepokalanej siostry i zdarzenia bardzo bliskie, zdarzenia osobiste…
Popatrzcie na wasze dłonie, o wy Siostry, które w tym roku macie złożyć śluby wieczyste i związać się na zawsze na wieczność całą z Bożym Oblubieńcem. Popatrzcie. Za kilka miesięcy zatknie kapłan na palcach waszych obrączki skromne, biedne, proste, stalowe, lecz jednak jak drogie waszym sercom… bo obrączki zaślubi nowe. Jakże do tej chwili tęsknicie, o wy Siostry Profeski roczne?!… Jak tęsknicie, wy Białe Jezusowe Gołębice z nowicjatów?… Jak daleka, a jak gorąco upragniona jest ta chwila dla was, Młode Motyle Boże z postulatu! A popatrz na twą obrączkę zaślubinową, ty, Siostro Profesko wieczysta! Popatrz… Może ona już bardzo, bardzo wytarta, w trudzie długich lat apostolskiej pracy siostrzanego żywotu. Popatrz i policz, ile to już mija lat, w tym Roku Maryjnym… twego świętego powołania?… Może ten Rok Niepokalanej będzie rokiem twego jubileuszu siostrzanego? Jubileuszu srebrnego, złotego, może diamentowego… Jakiż to dla ciebie będzie radosny rok, ten Rok Twej Matki Niepokalanej i twój rok zarazem.
Tymczasem jednak, Siostry najmilsze, stajemy w tym nowym roku w pierwszym jego dniu skupienia reparacyjnego. Intencja wynagradzająca, na ten miesiąc podana, zachęca nas do wynagradzania: za miękkość życiu zakonnym, a ofiarować będziemy cały trud i wysiłek wynagrodzicielski tego miesiąca za prześladowanych za wiarę świętą. Intencja ta jest tym bliższa każdemu felicjańskiemu sercu, że przecież obejmuje również setki waszych współsióstr cierpiących właśnie te prześladowania. Po dotychczasowym pogodnym toku niniejszej noworocznej medytacji, wymienienie intencji miesięcznej reparacyjnej, mówiącej o wynagradzaniu za miękkość życiu zakonnym, wyda się niemałym zgrzytem. Może w niejednej duszy obudzi się pytanie: Jak to, to nie dosyć, że całe nasze życie felicjańskie jest jednym aktem wynagradzania, jednym aktem reparacji, jednym aktem pokuty, trzeba właśnie na samym wstępie w nowy rok, gdy świat przeżywa chwile karnawałowych uciech, gdy nawet w Kościele jeszcze nie przebrzmiały radosne melodie kolęd, trzeba już nam znowu przypominać o pokucie, o wynagradzaniu i reparacji? Czy życie nasze jeszcze mało twarde, że…
Zatrzymaj się, rozgoryczona duszo! Zatrzymaj z dokończeniem zdania. Pozwól, że wpierw posnujemy nieco refleksji, a potem… potem sam ci przypomnę niedokończone zdanie i jeżeli chcesz, wtedy je dokończysz.
W grudniowych medytacjach reparacyjnych dotknęliśmy momentu wynagrodzicielskiego Maryi, jaki Ona składała Bogu. Powiedzieliśmy, że pomimo, iż Bóg wybrał Ją od wieków do wielkiej godności Bożego Macierzyństwa, przecież cały Jego Boży plan zawisł od Jej woli. Mogła go Ona zniszczyć jednym swoim: – nie chcę! Nie będę służyła! Tymczasem Maryja się godzi: „Fiat”… i w tym momencie „Verbum caro factum est – Słowo stało się ciałem”… Z tą radosną nowiną spieszy Niepokalana do krewnej swej, świętej Elżbiety, a z przepełnionego uczuciami serca płynie jakże radosne „Magnificat anima mea Dominum”… Magnificat! Wielbij, wielbij duszo moja Pana… Odtąd błogosławioną zwać mnie będą wszystkie narody ziemi! Magnificat!
Najmilsze Siostry! Ot, chciałby człowiek chwycić tę piętnastoletnią Panienkę rozśpiewaną za ramię, chciałby mocno potrząsnąć i zawołać: Maryjo!… Panienko!… Czegoś taka radosna?! Czy nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak wielki ciężar wzięłaś na siebie?! Czy nie wiesz, o biedna, że razem z wybraństwem wzięłaś na siebie brzemię Współcierpiącej i Współreparatorki?!… Że Twe rozśpiewane Serce przeniknie miecz boleści?… że właśnie owo wybraństwo zaprowadzi Cię na Drogę Krzyżową i zawiedzie na Golgotę… pod krzyż?!
Tak wołałby do rozśpiewanej Niepokalanej człowiek przywiązany do życia, świata, do jego rozrywek i przyjemności i tylko w nich upatrujący źródło radości, wesela i szczęścia. Lecz wtedy, radością przepojone oczy Niepokalanej posmutniałyby nagle i pewno popłynąłby z Jej dotąd rozsiewnych warg cichy, lecz jakże bolesny… szept: -Synu mój!… o jakże nie rozumiesz i nie wiesz, gdzie tkwi źródło prawdziwej radości, prawdziwego wesela i prawdziwego szczęścia. Siostro Felicjanko! I ciebie wybrał Bóg przed wiekami do wielkiej godności, ale i w twoim wypadku plan swój uzależnił od twej woli. Ty możesz zatem, mimo twego ochotnego „fiat”, któreś szeptała przed laty, możesz Mu dzisiaj powiedzieć: – Panie! Przynajmniej na wstępie radosnym w ten nowy rok daj mi chwilę wytchnienia od pokuty, reparacji, wynagradzania. Ty możesz Mu tak powiedzieć, ale… ale wtedy równocześnie rezygnujesz z prawa do śpiewania radosnego Magnificat. Bo, Siostro droga, tylko te usta są uprawnione do radosnego śpiewania tego hymnu wesela, które umieją na każdy dzień szeptać: fiat… niech Twoja będzie wola…
I teraz przypominam ci, Siostro, o niedokończonym zdaniu… Zdaniu nieco zaprawionym rozgoryczeniem, że jak to? Na świecie radosny karnawał, melodie rozszalałych zabaw, a tobie się już przypomina znowu o pokucie, znowu o wynagradzaniu, znowu o reparacji… i wytyka miękkość życia, i każe za nią wynagradzać. Czy masz zamiar je dokończyć, czy raczej… klęknąwszy u żłóbka Narodzonego Dziecięcia i spłakanej Jego Matki szeptać:
O Boże Dziecię… o spłakana Matko! Oto na progu tego nowego roku klękam u Waszych stóp, składając gorącą obietnicę, że rok ten zaczynam wynagradzaniem za niejedną miękkość w dotychczasowym moim życiu zakonnym. Wydawało mi się nieraz, że po ludzku mam prawo do ludzkich uciech, zapominając o moim odwiecznym powołaniu na wynagrodzicielkę. Zapominałam, że właśnie to ludzkie prawo do uciech, okrada mnie z uprawnienia do śpiewania Magnificat.
Za te wszystkie momenty, z mego osobistego życia, niosę Wam dzisiaj i pragnę nieść cały ten miesiąc ofiary wynagradzania. Lecz „Pamiętnik” nasz Felicjański mówi: „powołana jestem do reparowania upadającego życia zakonnego w ogóle” (rozdział V, 8)
O Jezu Narodzony i reparujący Ojcu w ordynarnym żłobie i zaduchu stajni! O Niepokalana Reparatorko, spłakana nad Dzieciątkiem! Chcę Wam nieść moją ofiarę reparacyjną za upadające w dzisiejszych czasach życie zakonne, za zakradające się doń rozluźnienia, za oziębłość tych „Betanii”, w których często daremnie szukacie chwil odpoczynku. Wszakże Ty, o Jezu, wołasz do dusz wybranych, że my oblubienice Twoje, tak często zapominamy o tym, iż właśnie w naszych sercach szukasz pociechy, a niestety, często jej nie znajdujesz. Przyjmij, o Jezu, moje modlitwy, myśli, słowa, uczynki, ofiary i akty reparacyjne całego miesiąca, jako wynagrodzenia za to wszystko; przyjmij w intencji tych, którzy cierpią dla Twojej sprawy i w których Ty cierpisz, jako w członkach Twego Mistycznego Ciała. O Niepokalana Matko! Bierz z mych dłoni moje ofiary reparacyjne, składaj je u stópek Syna i spraw, bym dostąpiła radości śpiewania kiedyś z Tobą wieczystego Magnificat. Amen.