REPARATORKI: NIEPOKALANA I FELICJANKA
Chrystus pierwszym Wynagrodzicielem – Maryja Współwynagrodzicielką – Momenty wynagrodzicielskie w życiu Matki Bożej – Felicjański przywilej współwynagradzania z Niepokalaną.
Teologowie, rozpatrujący powołanie Maryi na Matkę Syna Bożego, stają przed tą prawdą, do tego stopnia zdumieni, iż nie wahają się określić tego faktu jako jedną z największych tajemnic wiary świętej. Bo też tajemnicą nad tajemnicami jest to, iż nieskończenie wielki i wszechmocny Bóg uniżył się do tego stopnia, że schronił się w łonie niewiasty ziemskiej. Prawda, że to łono zostało przez Boga specjalnie przygotowane, że nie ciążyła na nim żadna najmniejsza skaza, że zostało cudownie zachowane od wszelkiej zmazy, to jednak, nawet takie cudowne przygotowanie nie zmieni tego, że pozostaje ono czymś skończonym, co ogarnęło Nieskończoność.
O Siostry najmilsze! Jak wielka to tajemnica i jak wielki przywilej dla Maryi ziemianki. Zaiste, wielki, wielki przywilej. Ale, jak mówi czciciel Niepokalanego Serca Maryi, ojciec Mateo: „Wybraństwo Boże pociąga za sobą więcej obowiązków niż przywilejów”. Podobnie i w wypadku Matki Najświętszej. Wielki przywilej Macierzyństwa Bożego ściągnął i na Nią wielkie obowiązki i ciężary.
Najmilsze w Niepokalanej Siostry Felicjanki! Chrystus Pan przyszedł na świat, by dać Bogu Ojcu wynagrodzenie za grzeszną ludzkość. Gdyby w myśl starego słownictwa felicjańskiego trzeba było zastąpić wyraz „wynagrodzenie” wyrazem, jaki na tę czynność wy używacie, wtedy zdanie powyżej wypowiedziane brzmiałoby tak: „Chrystus Pan przyszedł na świat po to, by reparować Bogu Ojcu za grzeszną ludzkość”. Tak, Siostry najmilsze, gdyż staropolski wyraz „reparować”, jaki powszechnie jest u was w użyciu, to to samo, co w języku polskim bardziej nowoczesnym – wynagradzać. Zatem – Chrystus Pan stał się pierwszym dobrowolnym Reparatorem, czyli Wynagrodzicielem nadwyrężonej przez człowieka czci Bogu należnej.
Teologia zaś uczy, że wybrana na Matkę Syna Bożego Maryja, przyjmując i godząc się dobrowolnie na macierzyński wielki przywilej, przyjęła równocześnie na siebie obowiązek Współ-odkupicielki, czyli Współwynagrodzicielki, albo – używając ponownie felicjańskiego określenie – Współreparatorki.
Siostro Felicjanko! Może w tej chwili przychodzi ci na myśl pytanie takie: dlaczego tak? Czy wynagrodzenie, czy reparacja jaką dał Bogu Ojcu Syn Boży nie wystarczyła? Czy Jezus musiał mieć w niej pomocnicę w Matce?
Nie, Siostro! Jezus nie potrzebował pomocy w reparacji. On nawet – chcąc reparować – nie potrzebował umrzeć na krzyżu! Najmniejszy Jego czyn był tak dostatecznie zasługujący, że stałby się dostateczną reparacją czci obrażonego przez ludzkość Boga. To, że Maryja została dopuszczona do współreparacji, jest tylko dowodem na to, że Bóg chciał dać grzesznej ludzkości przywilej wielki, iż w Maryi i przez Maryję, grzeszna natura ludzka, która w swej słabości spowodowała grzech, otrzymała okazję do dania Bogu reparacji – wynagrodzenia. To tak, jak gdyby dziecko zrobiło coś złego, czym mocno zmartwiło rodziców. Szkoda jest tak wielka, że dziecko samo nie potrafi jej naprawić. Ale rodzice widzą jego dobrą wolę dokonania tej reparacji, tej naprawy. I wtedy, chociaż szkodę naprawia właściwie sam obrażony ojciec czy matka, dopuszczają (dla radości dziecka), by i ono dziecięcymi rączynami dopomagało w tej naprawie. Tak samo postąpił Bóg z nami. Myśmy Mu wyrządzili wielką krzywdę. Sami nie potrafiliśmy jej naprawić. Musiał się do tej naprawy, do tej reparacji, zabrać sam Bóg przez swego Syna. Żeby jednak sprawić nam radość, dopuścił i nas do współudziału w tej naprawie, a dopuścił przez Maryję, naszą Przedstawicielkę.
I Maryja reparowała. Reparowała, przyjąwszy dobrowolnie za nas ciężar reparacji, w chwili, gdy na słowa Archanioła wypowiada swoje „Fiat”. Reparowała, gdy spieszy górskimi ścieżkami do krewnej Elżbiety. Reparowała, pozostając u niej i opiekując się nią przez szereg miesięcy. Reparowała, znosząc z pokorą i cierpliwością podejrzenia oblubieńca Józefa. Reparowała za grzechy świata, udając się w tak dla Niej krytycznych dniach w daleką i uciążliwą drogę do Betlejem. Reparowała za ludzkość, za mnie i za ciebie, marznąc i cierpiąc w tej swojej ostatniej świętej godzinie i daremnie szukając miejsca w gospodzie. Reparowała, rodząc Syna Bożego w stajni, między bydlętami, w zaduchu i brudzie stajennym. Reparowała, płacząc nad złożoną zamiast w kołysce, w ordynarnym zwierzęcym żłobie, Dzieciną. Maryja reparowała za grzechy świata, uciekając w ciemną noc z Dziecięciem do dalekiego pogańskiego Egiptu. Reparowała, żyjąc na wychodźstwie osamotniona, opuszczona, może nawet prześladowana przez Egipcjan, patrzących niechętnie na przybyszów. Reparowała, powracając po śmierci Heroda do Nazaretu, gdzie w międzyczasie rozebrano całą ich biedotę i chudobę, jaką mieli wyruszając przed laty do Betlejem. Maryja reparowała ubóstwem nazaretańskiego domku i brakami najkonieczniejszych życiowych potrzeb, gdyż Bóg, wybrawszy Ją raz na Reparatorkę, nie oszczędził Jej żadnej okazji do tego; a legendy święte, mówiące o cudownych zdarzeniach w życiu Świętej Rodziny, pozostają tylko legendami. Reparatorstwo nie polega bowiem na cudowności, lecz jest twardym znoszeniem obowiązków codziennego życia w ramach, w jakich znalazła się reparatorska dusza.
Maryja reparowała pielgrzymując z Nazaretu na święta do dalekiej Jerozolimy. Reparowała, zgubiwszy małego Jezusa. Reparowała, gdy ze łzami płynącymi z przerażonych oczu i sercem pełnym trwogi szukała Go przez trzy dni między krewnymi i znajomymi. O, jakże reparowała, gdy Serce Jej przeszyły twarde i niezrozumiałe słowa znalezionego Syna: „Dlaczego mnie szukaliście?” Reparowała, wracając ze zranionym Sercem do Nazaretu. Reparowała przez długie, długie lata życia ukrytego w domku nazaretańskim. Reparowała za świat grzeszny, klęcząc spłakana u zwłok św. Józefa, oblubieńca, opiekuna i żywiciela. Reparowała swym ubogim życiem wdowim, pełnym niepokoju o chleb codzienny i łyżkę strawy dla Syna i siebie. Reparowała, gdy nadszedł straszny dla Niej moment, gdy Syn pozostawił Ją samą, udając się na pracę nauczycielską.
A czyż muszę ci, Siostro, wskazywać na momenty reparacyjne Maryi w ostatnich dniach życia Jezusa na ziemi, na lęk i przerażenie Matczynego Serca, na mękę jego, gdy Syna pojmano, sądzono, biczowano, cierniem koronowano, obarczono krzyżem, powleczono na Golgotę? O zamilknijcie usta! I tak żadne ludzkie słowo nie określi momentów reparacji Niepokalanej, zbolałej Matki pod krzyżem. Twoje serce, Siostro, wyczuje je lepiej, niż zdolne są podsunąć słowa. Maryja reparująca na Golgocie!…za ludzkość… za świat cały.. za ciebie, Siostro!…
Lecz nie sądź, Siostro, że reparacja Matki skończyła się ze śmiercią Jej Syna, Reparatora, na krzyżu. Popatrz oczyma duszy na Maryję reparującą u najświętszych zwłok Syna. Wsłuchaj się w tętno Jej Niepokalanego Serca łkającego u Jego grobu. Reparacja! Reparacja Najświętszej z Matek… a potem, po wniebowstąpieniu, jakże długie lata reparacyjnego osamotnienia, reparacyjnej tęsknoty za Synem, za niebem. I znowu, Siostro Felicjanko, nie sądź, że reparacja Maryi zakończyła się z momentem Jej wniebowzięcia. Nie! Ona reparuje nadal w niebie – za świat, za ludzkość, za mnie i za ciebie.
Posłuchaj co mówi, gdy w roku 1846 objawia się na górze La Salette: „O, jakże ja już dawno cierpię za was! Jeżeli nie chcę, by was Syn mój porzucił, muszę bez przerwy wstawiać się za wami, a wy nic o to nie dbacie”. A czy wołania Maryi z Lourdes i Fatimy nie są jednym wielkim wołaniem Matki Płaczącej o współreparację? Czy nie są jednym wielkim wołaniem o dusze, które chciałyby Ją wesprzeć w podtrzymywaniu sprawiedliwego ramienia Bożego, wiszącego z mieczem kary nad światem?
Siostro Felicjanko! Bóg przewidział cię przed wiekami na córę Niepokalanej. Jak jednak dla Niej wielki przywilej Macierzyństwa stał się równocześnie źródłem obowiązku współreparatorstwa, nie inaczej jest z tobą. Wielki przywilej odwiecznego wybraństwa na córę Maryi Niepokalanej, złożył i na twe siostrzane słabe barki wielki obowiązek współreparowania z Twoją reparującą Matką. I dlatego rozumiesz teraz, czemu to Zgromadzenie, do którego cię Bóg powołał, mając ten szalenie wielki i zazdrości godny przywilej nazywania się Zgromadzeniem Cór Niepokalanego Serca Maryi, razem z tym wielkim przywilejem wzięło jako specjalny i najważniejszy swój cel właśnie reparację, czyli wynagradzanie. Posłuchaj, co na ten temat mówią zwyczaje twego Zgromadzenia: „Idąc za wskazówkami Woli Bożej, poświęciły się siostry na wynagradzanie zniewag Przenajświętszemu Sakramentowi wyrządzanych”. Jeszcze wyraźniej przemawia w tym względzie felicjański Pamiętnik, w który czytasz w V rozdziale takie słowa: „pierwszym zadaniem ich będzie reparacja czci Boskiej, czyli wynagradzanie”. Siostro Felicjanko! Czy ty często bierzesz za temat swej medytacji właśnie to, że jako Felicjanka, córa Niepokalanego Serca Maryi, jesteś tak wielce uprzywilejowana, ale i powołana na reparatorkę czci Bożej w świecie dzisiejszym? Czy ty często medytujesz nad tym, że całe twoje życie ma o tyle rację i uzasadnienie w oczach Boga, o ile spełniasz ten wielki reparacyjny obowiązek nałożony na ciebie? Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, że wszystko, co w twym życiu nie jest podporządkowane reparacji, czyli nie ma wartości wynagrodzicielskiej, jest w oczach Boga niczym? Że wszystko to w twym życiu, w czym szukasz własnego „ja”, zaspokojenia swych ambicji i swego zadowolenia, jest przeciwne twemu powołaniu i celowi do jakiego jedynie Bóg przed wiekami cię upatrzył i dla jakiego tylko powołał cię do życia i do tego Zgromadzenia?
Całe bowiem twoje życie to jeden akt reparacyjny. Jeżeli chciałabyś się usunąć spod tego obowiązku, wywołałabyś niejako „żal” u Boga, że w ogóle powołał cię do życia. Tak, najmilsza Siostro! Tak jest! Bóg przewidział mnie przed wiekami na kapłana. Dał powołanie, ale przewidziawszy we mnie kapłana i dawszy mi do kapłaństwa powołanie, absolutnie mnie do niego nie zmuszał. Jako obdarzony wolną wolą człowiek, mogłem się temu wybraństwu i powołaniu oprzeć i powiedzieć – nie będę Ci służył. Wówczas ja, stworzenie, jednak pokrzyżowałbym plany Boże, gdyż Bóg raz dawszy mi wolną wolę, nigdy jej nie niszczy, nawet wtedy, gdy ona staje w poprzek Jego planów. Mogłem więc pokrzyżować plany Boże i nie zostać kapłanem. Ale wtedy wywołałbym w Bogu niejako „żal”, – żal, że mnie w ogóle stworzył.
To samo jest z tobą, Siostro Felicjanko! Bóg przewidział cię przed wiekami na reparatorkę. Ty możesz jednak tej woli Bożej sprzeciwić się swoją wolną wolą. Możesz Mu tak samo powiedzieć: nie będę Ci służyła, nie chcę być reparatorką. Wystarczy, że będę zakonnicą nauczycielką, pielęgniarką, przełożoną, kulinarią, jak tysiące innych, po innych zgromadzeniach. Ty możesz Mu tak powiedzieć, ale… ale wtedy wywołasz w Jego Sercu „żal”, żal, że cię w ogóle powołał do życia. Gdyby na twoje miejsce powołał inną duszę, byłaby z radością została Jego reparatorką.
O Siostry najmilsze! Wybaczcie, proszę, te ostatnie słowa. Zbyt długo jestem z wami i zbyt blisko znam wasze siostrzane dusze, by nie wiedzieć o tym, że podobnych, które chciałyby się przeciwstawić wielkiemu powołaniu Bożemu na reparatorkę nie ma między wami.
Klęknijmy przed Niepokalaną i niech płynie ku Niej ten szept serdeczny: O Niepokalana Matko! Ty jedna znasz słabości serca mego, ale też tylko Ty jedna wiesz, ile w moim sercu gorącego pragnienia niesienia Ci z mej strony pomocy w wynagradzaniu za grzechy moje własne i świata całego. Intencją tego reparacyjnego dnia grudniowego , pierwszego w Twoim Roku Maryjnym, dla nas wszystkich Felicjanek jest: wynagradzanie za braki świata i naszego Zgromadzenia w czci Tobie należnej. Intencję tę pragnę zachować na wszystkie dni tego miesiąca. Przyjmij, o Niepokalana Matko, te dni z wszystkimi moimi modlitwami, pracami, uczynkami, cierpieniami i przeżyciami, jako należne Tobie wynagrodzenie. Niech z tego mego dnia reparacyjnego, ale i z całego stojącego przede mną miesiąca, wyproszone zasługi spłyną wedle miesięcznej intencji naszego Zgromadzenia na Kościół święty, i namiestnika Syna Twego, papieża…
Oto mnie masz, Twoją córę i współreparatorkę. Płacząc wołałaś z góry La Salette, że już tak dawno i długo cierpisz za nas i dla nas, a my nic o to nie dbamy. Maryjo, Matko Płacząca! I ja nieraz zapominałam, zapracowana, o podtrzymywaniu Twych, w nieustannej reparacji wzniesionych dłoni. Oto jestem. Oto wyciągam ochotnie me ręce. Dozwól, by gorzały razem z Twymi Najświętszymi, podtrzymując znicz Twej nieustannej reparacji i wynagradzania. Amen.