Medytacja 4

Błogosławioną Cię zwać będą

Refleksje na Nowy Rok – Twardość felicjańskiego życia a duch wynagradzania.

Weszliśmy w rok nowy, 1954. Jakże przeróżne ten fakt budzi w duszach nastroje, jak przeróżne wywołuje uczucia… jak różne dla różnych ma znaczenie! Dla ogromu wszechświata jest on prawie niewidocznym „punkcikiem” w stosunku do miliardów lat jego istnienia. Astronom liczący na miliony lat czas biegu promienia świetlnego, patrzy na ten nowy rok, jak na sekundę maleńką. Geolog, zajmujący się dziejami i rozwojem ziemi, wkreśli go jako „kreseczkę” w krzywą paraboliczną wykresu milionów lat kształtowania się ziemskiego globu. Prehistoryk zanotuje go jako nową datę, w setkach tysięcy lat istnienia człowieka na ziemi. Historyk i kronikarz współczesny umoczą pióro w atramencie i otworzywszy nową kartę dziejów, czekać będą na zdarzenia, jakie rok ten przyniesie. Fizyk uczony i inżynier może zacierają radośnie dłonie, że wreszcie lata ich ślęczenia dadzą światu nową – super – super atomową bombę (!)… Polityk snuje plany o nowych układach bez Boga, pełnych zakłamania. Generał wykańcza plany ewentualnego natarcia zbrojnego… a tylko po rodzinach drżą biedne matczyne serca, w trwodze o już ubranych w mundury żołnierskie synów. Dla wierzących jest to 1954 rok od narodzenia Pana. Dla uciemiężonych za ”żelazną kurtyną” nowy rok męczeństwa oraz bohaterskiego trwania przy Niepokalanej i Jej Synu.

Słowem, rok ten nowy – jednym niesie niepokój, innym radość. Jednym zapowiedź bólu, innym szczęścia. Dla jednych będzie rokiem pomyślności, dla drugich rokiem nowych rozczarowań, zawodów, doświadczeń bolesnych i łez. A jednak, Siostro Felicjanko, jednak pośród tej miliardowej gromady ludzkiej, niepokojącej się tym, co też ten nowy rok jej przyniesie, my oboje powinniśmy być pełni świętego spokoju! My oboje, ty – siostra zakonna i ja – kapłan. My wiemy, że rok ten nie da nic innego, jak tylko: Wolę Bożą! Czemuż się mamy martwić? Wszystko, co Bóg da, przyjmiemy! A zatem, Córo Niepokalanej! Z radością w ten rok nowy, stojący przed nami! Z radością dzieci Bożych! Owszem, rok ten będzie miał i dla ciebie, Siostro, zdarzenia. Jest to przecież „rok wigilijny” nadchodzącego stulecia Twego Zgromadzenia. Dla wielu z was będzie to rok rocznic rodzinnych, które nie wygasły w siostrzanych sercach. Owszem, budzić się będą nowym echem. Tam się ktoś urodzi, gdzie indziej umrze. Tu się obudzi nowe radosne powołanie, tam zawiąże nowa rodzina na prawie Bożym, a wszystko to nie będzie ci obce, chociaż odległe. Ty będziesz w tym roku z nimi sercem i modlitwami – i to zarówno z Brazylii dalekiej, czy z lesistej Kanady, czy z Rzymu papieskiego, czy z którejkolwiek Prowincji amerykańskiej, nie pomijając dzisiaj w szponach „apokaliptycznej bestii” tkwiących Prowincji w umęczonej Polsce.

Rok ten nowy będzie jednak miał dla każdej z was, najmilsze w Sercu Niepokalanej siostry i zdarzenia bardzo bliskie, zdarzenia osobiste…

Popatrzcie na wasze dłonie, o wy Siostry, które w tym roku macie złożyć śluby wieczyste i związać się na zawsze na wieczność całą z Bożym Oblubieńcem. Popatrzcie. Za kilka miesięcy zatknie kapłan na palcach waszych obrączki skromne, biedne, proste, stalowe, lecz jednak jak drogie waszym sercom… bo obrączki zaślubi nowe. Jakże do tej chwili tęsknicie, o wy Siostry Profeski roczne?!… Jak tęsknicie, wy Białe Jezusowe Gołębice z nowicjatów?… Jak daleka, a jak gorąco upragniona jest ta chwila dla was, Młode Motyle Boże z postulatu! A popatrz na twą obrączkę zaślubinową, ty, Siostro Profesko wieczysta! Popatrz… Może ona już bardzo, bardzo wytarta, w trudzie długich lat apostolskiej pracy siostrzanego żywotu. Popatrz i policz, ile to już mija lat, w tym Roku Maryjnym… twego świętego powołania?… Może ten Rok Niepokalanej będzie rokiem twego jubileuszu siostrzanego? Jubileuszu srebrnego, złotego, może diamentowego… Jakiż to dla ciebie będzie radosny rok, ten Rok Twej Matki Niepokalanej i twój rok zarazem.

Tymczasem jednak, Siostry najmilsze, stajemy w tym nowym roku w pierwszym jego dniu skupienia reparacyjnego. Intencja wynagradzająca, na ten miesiąc podana, zachęca nas do wynagradzania: za miękkość życiu zakonnym, a ofiarować będziemy cały trud i wysiłek wynagrodzicielski tego miesiąca za prześladowanych za wiarę świętą. Intencja ta jest tym bliższa każdemu felicjańskiemu sercu, że przecież obejmuje również setki waszych współsióstr cierpiących właśnie te prześladowania. Po dotychczasowym pogodnym toku niniejszej noworocznej medytacji, wymienienie intencji miesięcznej reparacyjnej, mówiącej o wynagradzaniu za miękkość życiu zakonnym, wyda się niemałym zgrzytem. Może w niejednej duszy obudzi się pytanie: Jak to, to nie dosyć, że całe nasze życie felicjańskie jest jednym aktem wynagradzania, jednym aktem reparacji, jednym aktem pokuty, trzeba właśnie na samym wstępie w nowy rok, gdy świat przeżywa chwile karnawałowych uciech, gdy nawet w Kościele jeszcze nie przebrzmiały radosne melodie kolęd, trzeba już nam znowu przypominać o pokucie, o wynagradzaniu i reparacji? Czy życie nasze jeszcze mało twarde, że…

Zatrzymaj się, rozgoryczona duszo! Zatrzymaj z dokończeniem zdania. Pozwól, że wpierw posnujemy nieco refleksji, a potem… potem sam ci przypomnę niedokończone zdanie i jeżeli chcesz, wtedy je dokończysz.

W grudniowych medytacjach reparacyjnych dotknęliśmy momentu wynagrodzicielskiego Maryi, jaki Ona składała Bogu. Powiedzieliśmy, że pomimo, iż Bóg wybrał Ją od wieków do wielkiej godności Bożego Macierzyństwa, przecież cały Jego Boży plan zawisł od Jej woli. Mogła go Ona zniszczyć jednym swoim: – nie chcę! Nie będę służyła! Tymczasem Maryja się godzi: „Fiat”… i w tym momencie „Verbum caro factum est – Słowo stało się ciałem”… Z tą radosną nowiną spieszy Niepokalana do krewnej swej, świętej Elżbiety, a z przepełnionego uczuciami serca płynie jakże radosne „Magnificat anima mea Dominum”… Magnificat! Wielbij, wielbij duszo moja Pana… Odtąd błogosławioną zwać mnie będą wszystkie narody ziemi! Magnificat!

Najmilsze Siostry! Ot, chciałby człowiek chwycić tę piętnastoletnią Panienkę rozśpiewaną za ramię, chciałby mocno potrząsnąć i zawołać: Maryjo!… Panienko!… Czegoś taka radosna?! Czy nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak wielki ciężar wzięłaś na siebie?! Czy nie wiesz, o biedna, że razem z wybraństwem wzięłaś na siebie brzemię Współcierpiącej i Współreparatorki?!… Że Twe rozśpiewane Serce przeniknie miecz boleści?… że właśnie owo wybraństwo zaprowadzi Cię na Drogę Krzyżową i zawiedzie na Golgotę… pod krzyż?!

Tak wołałby do rozśpiewanej Niepokalanej człowiek przywiązany do życia, świata, do jego rozrywek i przyjemności i tylko w nich upatrujący źródło radości, wesela i szczęścia. Lecz wtedy, radością przepojone oczy Niepokalanej posmutniałyby nagle i pewno popłynąłby z Jej dotąd rozsiewnych warg cichy, lecz jakże bolesny… szept: -Synu mój!… o jakże nie rozumiesz i nie wiesz, gdzie tkwi źródło prawdziwej radości, prawdziwego wesela i prawdziwego szczęścia. Siostro Felicjanko! I ciebie wybrał Bóg przed wiekami do wielkiej godności, ale i w twoim wypadku plan swój uzależnił od twej woli. Ty możesz zatem, mimo twego ochotnego „fiat”, któreś szeptała przed laty, możesz Mu dzisiaj powiedzieć: – Panie! Przynajmniej na wstępie radosnym w ten nowy rok daj mi chwilę wytchnienia od pokuty, reparacji, wynagradzania. Ty możesz Mu tak powiedzieć, ale… ale wtedy równocześnie rezygnujesz z prawa do śpiewania radosnego Magnificat. Bo, Siostro droga, tylko te usta są uprawnione do radosnego śpiewania tego hymnu wesela, które umieją na każdy dzień szeptać: fiat… niech Twoja będzie wola…

I teraz przypominam ci, Siostro, o niedokończonym zdaniu… Zdaniu nieco zaprawionym rozgoryczeniem, że jak to? Na świecie radosny karnawał, melodie rozszalałych zabaw, a tobie się już przypomina znowu o pokucie, znowu o wynagradzaniu, znowu o reparacji… i wytyka miękkość życia, i każe za nią wynagradzać. Czy masz zamiar je dokończyć, czy raczej… klęknąwszy u żłóbka Narodzonego Dziecięcia i spłakanej Jego Matki szeptać:

O Boże Dziecię… o spłakana Matko! Oto na progu tego nowego roku klękam u Waszych stóp, składając gorącą obietnicę, że rok ten zaczynam wynagradzaniem za niejedną miękkość w dotychczasowym moim życiu zakonnym. Wydawało mi się nieraz, że po ludzku mam prawo do ludzkich uciech, zapominając o moim odwiecznym powołaniu na wynagrodzicielkę. Zapominałam, że właśnie to ludzkie prawo do uciech, okrada mnie z uprawnienia do śpiewania Magnificat.

Za te wszystkie momenty, z mego osobistego życia, niosę Wam dzisiaj i pragnę nieść cały ten miesiąc ofiary wynagradzania. Lecz „Pamiętnik” nasz Felicjański mówi: „powołana jestem do reparowania upadającego życia zakonnego w ogóle” (rozdział V, 8)

O Jezu Narodzony i reparujący Ojcu w ordynarnym żłobie i zaduchu stajni! O Niepokalana Reparatorko, spłakana nad Dzieciątkiem! Chcę Wam nieść moją ofiarę reparacyjną za upadające w dzisiejszych czasach życie zakonne, za zakradające się doń rozluźnienia, za oziębłość tych „Betanii”, w których często daremnie szukacie chwil odpoczynku. Wszakże Ty, o Jezu, wołasz do dusz wybranych, że my oblubienice Twoje, tak często zapominamy o tym, iż właśnie w naszych sercach szukasz pociechy, a niestety, często jej nie znajdujesz. Przyjmij, o Jezu, moje modlitwy, myśli, słowa, uczynki, ofiary i akty reparacyjne całego miesiąca, jako wynagrodzenia za to wszystko; przyjmij w intencji tych, którzy cierpią dla Twojej sprawy i w których Ty cierpisz, jako w członkach Twego Mistycznego Ciała. O Niepokalana Matko! Bierz z mych dłoni moje ofiary reparacyjne, składaj je u stópek Syna i spraw, bym dostąpiła radości śpiewania kiedyś z Tobą wieczystego Magnificat. Amen.

MEDYTACJA 2

REPARATORKI: NIEPOKALANA I FELICJANKA

Chrystus pierwszym Wynagrodzicielem – Maryja Współwynagrodzicielką – Momenty wynagrodzicielskie w życiu Matki Bożej – Felicjański przywilej współwynagradzania z Niepokalaną.

Teologowie, rozpatrujący powołanie Maryi na Matkę Syna Bożego, stają przed tą prawdą, do tego stopnia zdumieni, iż nie wahają się określić tego faktu jako jedną z największych tajemnic wiary świętej. Bo też tajemnicą nad tajemnicami jest to, iż nieskończenie wielki i wszechmocny Bóg uniżył się do tego stopnia, że schronił się w łonie niewiasty ziemskiej. Prawda, że to łono zostało przez Boga specjalnie przygotowane, że nie ciążyła na nim żadna najmniejsza skaza, że zostało cudownie zachowane od wszelkiej zmazy, to jednak, nawet takie cudowne przygotowanie nie zmieni tego, że pozostaje ono czymś skończonym, co ogarnęło Nieskończoność.

O Siostry najmilsze! Jak wielka to tajemnica i jak wielki przywilej dla Maryi ziemianki. Zaiste, wielki, wielki przywilej. Ale, jak mówi czciciel Niepokalanego Serca Maryi, ojciec Mateo: „Wybraństwo Boże pociąga za sobą więcej obowiązków niż przywilejów”. Podobnie i w wypadku Matki Najświętszej. Wielki przywilej Macierzyństwa Bożego ściągnął i na Nią wielkie obowiązki i ciężary.

Najmilsze w Niepokalanej Siostry Felicjanki! Chrystus Pan przyszedł na świat, by dać Bogu Ojcu wynagrodzenie za grzeszną ludzkość. Gdyby w myśl starego słownictwa felicjańskiego trzeba było zastąpić wyraz „wynagrodzenie” wyrazem, jaki na tę czynność wy używacie, wtedy zdanie powyżej wypowiedziane brzmiałoby tak: „Chrystus Pan przyszedł na świat po to, by reparować Bogu Ojcu za grzeszną ludzkość”. Tak, Siostry najmilsze, gdyż staropolski wyraz „reparować”, jaki powszechnie jest u was w użyciu, to to samo, co w języku polskim bardziej nowoczesnym – wynagradzać. Zatem – Chrystus Pan stał się pierwszym dobrowolnym Reparatorem, czyli Wynagrodzicielem nadwyrężonej przez człowieka czci Bogu należnej.

Teologia zaś uczy, że wybrana na Matkę Syna Bożego Maryja, przyjmując i godząc się dobrowolnie na macierzyński wielki przywilej, przyjęła równocześnie na siebie obowiązek Współ-odkupicielki, czyli Współwynagrodzicielki, albo – używając ponownie felicjańskiego określenie – Współreparatorki.

Siostro Felicjanko! Może w tej chwili przychodzi ci na myśl pytanie takie: dlaczego tak? Czy wynagrodzenie, czy reparacja jaką dał Bogu Ojcu Syn Boży nie wystarczyła? Czy Jezus musiał mieć w niej pomocnicę w Matce?

Nie, Siostro! Jezus nie potrzebował pomocy w reparacji. On nawet – chcąc reparować – nie potrzebował umrzeć na krzyżu! Najmniejszy Jego czyn był tak dostatecznie zasługujący, że stałby się dostateczną reparacją czci obrażonego przez ludzkość Boga. To, że Maryja została dopuszczona do współreparacji, jest tylko dowodem na to, że Bóg chciał dać grzesznej ludzkości przywilej wielki, iż w Maryi i przez Maryję, grzeszna natura ludzka, która w swej słabości spowodowała grzech, otrzymała okazję do dania Bogu reparacji – wynagrodzenia. To tak, jak gdyby dziecko zrobiło coś złego, czym mocno zmartwiło rodziców. Szkoda jest tak wielka, że dziecko samo nie potrafi jej naprawić. Ale rodzice widzą jego dobrą wolę dokonania tej reparacji, tej naprawy. I wtedy, chociaż szkodę naprawia właściwie sam obrażony ojciec czy matka, dopuszczają (dla radości dziecka), by i ono dziecięcymi rączynami dopomagało w tej naprawie. Tak samo postąpił Bóg z nami. Myśmy Mu wyrządzili wielką krzywdę. Sami nie potrafiliśmy jej naprawić. Musiał się do tej naprawy, do tej reparacji, zabrać sam Bóg przez swego Syna. Żeby jednak sprawić nam radość, dopuścił i nas do współudziału w tej naprawie, a dopuścił przez Maryję, naszą Przedstawicielkę.

I Maryja reparowała. Reparowała, przyjąwszy dobrowolnie za nas ciężar reparacji, w chwili, gdy na słowa Archanioła wypowiada swoje „Fiat”. Reparowała, gdy spieszy górskimi ścieżkami do krewnej Elżbiety. Reparowała, pozostając u niej i opiekując się nią przez szereg miesięcy. Reparowała, znosząc z pokorą i cierpliwością podejrzenia oblubieńca Józefa. Reparowała za grzechy świata, udając się w tak dla Niej krytycznych dniach w daleką i uciążliwą drogę do Betlejem. Reparowała za ludzkość, za mnie i za ciebie, marznąc i cierpiąc w tej swojej ostatniej świętej godzinie i daremnie szukając miejsca w gospodzie. Reparowała, rodząc Syna Bożego w stajni, między bydlętami, w zaduchu i brudzie stajennym. Reparowała, płacząc nad złożoną zamiast w kołysce, w ordynarnym zwierzęcym żłobie, Dzieciną. Maryja reparowała za grzechy świata, uciekając w ciemną noc z Dziecięciem do dalekiego pogańskiego Egiptu. Reparowała, żyjąc na wychodźstwie osamotniona, opuszczona, może nawet prześladowana przez Egipcjan, patrzących niechętnie na przybyszów. Reparowała, powracając po śmierci Heroda do Nazaretu, gdzie w międzyczasie rozebrano całą ich biedotę i chudobę, jaką mieli wyruszając przed laty do Betlejem. Maryja reparowała ubóstwem nazaretańskiego domku i brakami najkonieczniejszych życiowych potrzeb, gdyż Bóg, wybrawszy Ją raz na Reparatorkę, nie oszczędził Jej żadnej okazji do tego; a legendy święte, mówiące o cudownych zdarzeniach w życiu Świętej Rodziny, pozostają tylko legendami. Reparatorstwo nie polega bowiem na cudowności, lecz jest twardym znoszeniem obowiązków codziennego życia w ramach, w jakich znalazła się reparatorska dusza.

Maryja reparowała pielgrzymując z Nazaretu na święta do dalekiej Jerozolimy. Reparowała, zgubiwszy małego Jezusa. Reparowała, gdy ze łzami płynącymi z przerażonych oczu i sercem pełnym trwogi szukała Go przez trzy dni między krewnymi i znajomymi. O, jakże reparowała, gdy Serce Jej przeszyły twarde i niezrozumiałe słowa znalezionego Syna: „Dlaczego mnie szukaliście?” Reparowała, wracając ze zranionym Sercem do Nazaretu. Reparowała przez długie, długie lata życia ukrytego w domku nazaretańskim. Reparowała za świat grzeszny, klęcząc spłakana u zwłok św. Józefa, oblubieńca, opiekuna i żywiciela. Reparowała swym ubogim życiem wdowim, pełnym niepokoju o chleb codzienny i łyżkę strawy dla Syna i siebie. Reparowała, gdy nadszedł straszny dla Niej moment, gdy Syn pozostawił Ją samą, udając się na pracę nauczycielską.

A czyż muszę ci, Siostro, wskazywać na momenty reparacyjne Maryi w ostatnich dniach życia Jezusa na ziemi, na lęk i przerażenie Matczynego Serca, na mękę jego, gdy Syna pojmano, sądzono, biczowano, cierniem koronowano, obarczono krzyżem, powleczono na Golgotę? O zamilknijcie usta! I tak żadne ludzkie słowo nie określi momentów reparacji Niepokalanej, zbolałej Matki pod krzyżem. Twoje serce, Siostro, wyczuje je lepiej, niż zdolne są podsunąć słowa. Maryja reparująca na Golgocie!…za ludzkość… za świat cały.. za ciebie, Siostro!…

Lecz nie sądź, Siostro, że reparacja Matki skończyła się ze śmiercią Jej Syna, Reparatora, na krzyżu. Popatrz oczyma duszy na Maryję reparującą u najświętszych zwłok Syna. Wsłuchaj się w tętno Jej Niepokalanego Serca łkającego u Jego grobu. Reparacja! Reparacja Najświętszej z Matek… a potem, po wniebowstąpieniu, jakże długie lata reparacyjnego osamotnienia, reparacyjnej tęsknoty za Synem, za niebem. I znowu, Siostro Felicjanko, nie sądź, że reparacja Maryi zakończyła się z momentem Jej wniebowzięcia. Nie! Ona reparuje nadal w niebie – za świat, za ludzkość, za mnie i za ciebie.

Posłuchaj co mówi, gdy w roku 1846 objawia się na górze La Salette: „O, jakże ja już dawno cierpię za was! Jeżeli nie chcę, by was Syn mój porzucił, muszę bez przerwy wstawiać się za wami, a wy nic o to nie dbacie”. A czy wołania Maryi z Lourdes i Fatimy nie są jednym wielkim wołaniem Matki Płaczącej o współreparację? Czy nie są jednym wielkim wołaniem o dusze, które chciałyby Ją wesprzeć w podtrzymywaniu sprawiedliwego ramienia Bożego, wiszącego z mieczem kary nad światem?

Siostro Felicjanko! Bóg przewidział cię przed wiekami na córę Niepokalanej. Jak jednak dla Niej wielki przywilej Macierzyństwa stał się równocześnie źródłem obowiązku współreparatorstwa, nie inaczej jest z tobą. Wielki przywilej odwiecznego wybraństwa na córę Maryi Niepokalanej, złożył i na twe siostrzane słabe barki wielki obowiązek współreparowania z Twoją reparującą Matką. I dlatego rozumiesz teraz, czemu to Zgromadzenie, do którego cię Bóg powołał, mając ten szalenie wielki i zazdrości godny przywilej nazywania się Zgromadzeniem Cór Niepokalanego Serca Maryi, razem z tym wielkim przywilejem wzięło jako specjalny i najważniejszy swój cel właśnie reparację, czyli wynagradzanie. Posłuchaj, co na ten temat mówią zwyczaje twego Zgromadzenia: „Idąc za wskazówkami Woli Bożej, poświęciły się siostry na wynagradzanie zniewag Przenajświętszemu Sakramentowi wyrządzanych”. Jeszcze wyraźniej przemawia w tym względzie felicjański Pamiętnik, w który czytasz w V rozdziale takie słowa: „pierwszym zadaniem ich będzie reparacja czci Boskiej, czyli wynagradzanie”. Siostro Felicjanko! Czy ty często bierzesz za temat swej medytacji właśnie to, że jako Felicjanka, córa Niepokalanego Serca Maryi, jesteś tak wielce uprzywilejowana, ale i powołana na reparatorkę czci Bożej w świecie dzisiejszym? Czy ty często medytujesz nad tym, że całe twoje życie ma o tyle rację i uzasadnienie w oczach Boga, o ile spełniasz ten wielki reparacyjny obowiązek nałożony na ciebie? Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, że wszystko, co w twym życiu nie jest podporządkowane reparacji, czyli nie ma wartości wynagrodzicielskiej, jest w oczach Boga niczym? Że wszystko to w twym życiu, w czym szukasz własnego „ja”, zaspokojenia swych ambicji i swego zadowolenia, jest przeciwne twemu powołaniu i celowi do jakiego jedynie Bóg przed wiekami cię upatrzył i dla jakiego tylko powołał cię do życia i do tego Zgromadzenia?

Całe bowiem twoje życie to jeden akt reparacyjny. Jeżeli chciałabyś się usunąć spod tego obowiązku, wywołałabyś niejako „żal” u Boga, że w ogóle powołał cię do życia. Tak, najmilsza Siostro! Tak jest! Bóg przewidział mnie przed wiekami na kapłana. Dał powołanie, ale przewidziawszy we mnie kapłana i dawszy mi do kapłaństwa powołanie, absolutnie mnie do niego nie zmuszał. Jako obdarzony wolną wolą człowiek, mogłem się temu wybraństwu i powołaniu oprzeć i powiedzieć – nie będę Ci służył. Wówczas ja, stworzenie, jednak pokrzyżowałbym plany Boże, gdyż Bóg raz dawszy mi wolną wolę, nigdy jej nie niszczy, nawet wtedy, gdy ona staje w poprzek Jego planów. Mogłem więc pokrzyżować plany Boże i nie zostać kapłanem. Ale wtedy wywołałbym w Bogu niejako „żal”, – żal, że mnie w ogóle stworzył.

To samo jest z tobą, Siostro Felicjanko! Bóg przewidział cię przed wiekami na reparatorkę. Ty możesz jednak tej woli Bożej sprzeciwić się swoją wolną wolą. Możesz Mu tak samo powiedzieć: nie będę Ci służyła, nie chcę być reparatorką. Wystarczy, że będę zakonnicą nauczycielką, pielęgniarką, przełożoną, kulinarią, jak tysiące innych, po innych zgromadzeniach. Ty możesz Mu tak powiedzieć, ale… ale wtedy wywołasz w Jego Sercu „żal”, żal, że cię w ogóle powołał do życia. Gdyby na twoje miejsce powołał inną duszę, byłaby z radością została Jego reparatorką.

O Siostry najmilsze! Wybaczcie, proszę, te ostatnie słowa. Zbyt długo jestem z wami i zbyt blisko znam wasze siostrzane dusze, by nie wiedzieć o tym, że podobnych, które chciałyby się przeciwstawić wielkiemu powołaniu Bożemu na reparatorkę nie ma między wami.

Klęknijmy przed Niepokalaną i niech płynie ku Niej ten szept serdeczny: O Niepokalana Matko! Ty jedna znasz słabości serca mego, ale też tylko Ty jedna wiesz, ile w moim sercu gorącego pragnienia niesienia Ci z mej strony pomocy w wynagradzaniu za grzechy moje własne i świata całego. Intencją tego reparacyjnego dnia grudniowego , pierwszego w Twoim Roku Maryjnym, dla nas wszystkich Felicjanek jest: wynagradzanie za braki świata i naszego Zgromadzenia w czci Tobie należnej. Intencję tę pragnę zachować na wszystkie dni tego miesiąca. Przyjmij, o Niepokalana Matko, te dni z wszystkimi moimi modlitwami, pracami, uczynkami, cierpieniami i przeżyciami, jako należne Tobie wynagrodzenie. Niech z tego mego dnia reparacyjnego, ale i z całego stojącego przede mną miesiąca, wyproszone zasługi spłyną wedle miesięcznej intencji naszego Zgromadzenia na Kościół święty, i namiestnika Syna Twego, papieża…

Oto mnie masz, Twoją córę i współreparatorkę. Płacząc wołałaś z góry La Salette, że już tak dawno i długo cierpisz za nas i dla nas, a my nic o to nie dbamy. Maryjo, Matko Płacząca! I ja nieraz zapominałam, zapracowana, o podtrzymywaniu Twych, w nieustannej reparacji wzniesionych dłoni. Oto jestem. Oto wyciągam ochotnie me ręce. Dozwól, by gorzały razem z Twymi Najświętszymi, podtrzymując znicz Twej nieustannej reparacji i wynagradzania. Amen.

MEDYTACJA 1

ROK MARYJNY 1953 A ZGROMADZENIE FELICJAŃSKIE.

Rok Maryjny i jego znaczenie w życiu felicjańskim – Epoka Maryjna – Zrodzenie Felicjańskiego Zgromadzenia – Bóg przewidział Felicjankę przed wiekami na wynagrodzicielkę.

„Rorate coeli desuper, et nubes pluant justum”. O spuśćcie rosę niebiosa z góry… o spuśćcie nam na ziemskie niwy Zbawcę z niebios obłoki… Jak kiedyś, przez tysiąclecia tęsknego oczekiwania na obiecanego Zbawiciela, jak po Jego przyjściu rozbrzmiewało corocznie w tęsknej liturgii adwentowej, tak rozebrzmiało w tym roku ponownie, tęskne, żałosne, pełne nuty smętnego oczekiwania… „rorate… rorate coeli desuper, et nubes pluant justum… O spuśccie nam na ziemskie niwy Zbawcę z niebios…”

Najmilsze w Sercu Niepokalanej Matki Siostry Felicjanki!

Jak kiedyś w raju dał Bóg pierwszym rodzicom i ich potomstwu radosną zapowiedź, że ześle po czasie na świat Niewiastę, z której wyjdzie zbawienie świata, jak radosna ta zapowiedź świeciła znękanemu plemieniu adamowemu przez tysiące lat jak jasna gwiazda na tle ciemnego adwentowego nieba tysiącleci – tak i w liturgii Kościoła świętego pojawia się jak gwiazda jasna – na tle adwentowego, tęsknego mroku – uroczystość Niepokalanego Poczęcia, będąca radosnym zapewnieniem dla dusz, że ten, który ma przyjść, blisko jest!

I oto weszliśmy i w tym roku w okres adwentowego tęsknego oczekiwania. I oto płynie z naszych serc to samo smętne „rorate… rorate coeli desuper… Spuśćcie nam na ziemskie niwy Zbawcę…” I oto błyszczy przed nami jasna gwiazda Niepokalanego Poczęcia, zapowiadająca bliskość radosnego faktu, że wnet już zakwiliło żłóbkach Boża Dziecina…

A jednak, Siostry najmilsze, zarówno adwent, jak i święto Niepokalanego Poczęcia roku bieżącego mają dla świata specjalne i wyjątkowe znaczenie. Mija bowiem właśnie 99 lat od chwili, jak papież Pius IX listem apostolskim „Ineffabilis Deus” ogłosił dogmat Niepokalanego Poczęcia. Rok zaś przyszły przyniesie nam stuletnią rocznicę tego wielkiego dla świata i ludzkości zdarzenia. Stąd to obecnie panujący nam papież Pius XII ogłasza – od 8 grudnia roku bieżącego, do tego samego dnia roku przyszłego trwać mający Rok Maryjny. Ma on się stać okresem wielkiego odrodzenia ludzkości, okresem przygotowania na stuletnią rocznicę ogłoszenia dogmatu, ale równocześnie okresem wielkich łask, jakie Niepokalana zleje obfitymi strumieniami na swych wiernych czcicieli.

Tak więc adwent i święto Niepokalanego Poczęcia roku bieżącego (jak zaznaczyliśmy na wstępie) mają wyjątkowe znaczenie.

Najmilsze w Niepokalanej Siostry! Gdyby jednak uczestnictwo Felicjanki w Roku Maryjnym miało się tylko ograniczyć do tego, z jakiego korzystać będą miliony, miliony wiernych, czas ten byłby dla tej felicjańskiej duszy stracony. Zgromadzenie Felicjańskie ma specjalne powody, ale i obowiązki, by Rok Maryjny odbił się w nim głośnym, radosnym i brzemiennym w łaski echem. Jakie zaś są te powody, niech wykaże ta pierwsza medytacja, pierwszego dnia reparacyjnego, stojącego właśnie na progu tegoż Roku Maryjnego.

Najmilsze w Niepokalanej Siostry! Bóg stwarzając człowieka, przeznaczył go do szczęśliwości. I ten pierwszy człowiek żył w raju najzupełniej szczęśliwy. Niestety był ktoś, kto zazdrościł nienawistnie człowiekowi. Tym kimś był szatan. Zdeptawszy sam własne szczęście, nie mógł znieść tego, że oto istnieje istota o wiele niższa od niego, a jednak jakże szczęśliwa. Z kart Pisma świętego wiemy, w jaki sposób, uknuwszy zdradziecki plan, podszedł do człowieka i jak zniszczył i zdeptał jego szczęśliwość. Wtedy to ponownie wkroczyło w dzieje człowieka miłosierdzie i miłość Boża. Stwórca, ulitowawszy się nad upadłym stworzeniem, przyobiecał już wówczas, że kiedyś ześle na świat Niewiastę, z której wyjdzie odkupienie. Mijały tysiące lat adwentowego oczekiwania. Ażeby ludzkość nie zapomniała o danej obietnicy, przypominało ją niebo przez proroków, że oto „Panna pocznie i porodzi Syna”. Aż nadeszła zapowiedziana pełnia czasu. Bóg powołał do życia Niepokalaną Dziewicę, przeznaczając Ją na Matkę Syna swego. Jakiż przeogromny przywilej spotkał młodziuteńką Maryję! Nieskończenie wielki Bóg włączył w swoje plany skończonego człowieka! Przecież, jeżeli Stwórca, powodowany miłością ku ludzkości, postanowił już zesłać Syna swego na ziemię, mógł wybrać inną drogę, inny sposób. A miał przecież w swej Bożej wszechmocy tych innych sposobów tysiące. Mógł Go na przykład zesłać jako króla potężnego, jako księcia, wodza otoczonego hufcami aniołów. Mógł Go zesłać na wozie ognistym, w potędze i majestacie. Któż z nas wyczerpie nawet w najbardziej śmiałej fantazji możliwości, jakie miał Bóg Ojciec do dyspozycji, w celu zesłania na świat Syna?

Tymczasem wybrał właśnie sposób najbardziej Boga poniżający, skazując Syna na zamieszkanie w łonie matki ziemskiej i każąc Mu w nim przyjąć ciało upadłego człowieczeństwa, a wreszcie narodzić się w sposób, w jaki rodzi się grzeszny człowiek.

Najmilsze Siostry! Jeżeli Bóg wybrał właśnie ten a nie inny sposób zejścia na świat, jeżeli wyznaczył tak przeogromną rolę ziemiance Maryi, jeżeli On Bóg, tak wysoko Ją postawił umiłował, musimy my ludzie, stworzenia słabe i ułomne, poddać się radośnie pod ową decyzję nieba i przyjąć Niepokalaną w takiej roli, jaką z najwyraźniejszej woli Bożej miała i ma nadal wobec nas spełniać. A ta wola Boża wobec Niepokalanej tak bardzo wyraźna. Maryja została Matką Syna Bożego. Maryja dostąpiła zaszczytu Współodkupicielki. W Jej dłonie złożył Bóg wszelkie łaski wysłużone przez Syna, czyniąc Ją Rozdzielniczką wszelkich łask. Ją ustanowił po wiek wieków Pośredniczką między niebem a ziemią, między Sobą a ludzkością.

Rozważając te głębokie prawdy teologowie uczą, że aczkolwiek przy pierwszym przyjściu na świat Chrystusa Pana Maryja stała schowana w Jego cieniu, to w miarę jak oddalamy się od momentu Wniebowstąpienia Pana, a zbliżamy ku Jego drugiemu przyjściu na sąd ostateczny, Maryję wysuwa niebo coraz bardziej na pierwszy plan.

Siostry najmilsze! Wystarczy spojrzeć w życie, wystarczy popatrzeć na ostatnie dziesiątki lat, by dojrzeć, jak prawda ta, o stale rosnącym w świecie pośrednictwie Niepokalanej, znajduje potwierdzenie. Nigdy dotąd w dziejach ludzkości nie miało miejsca tyle objawień maryjnych, jak właśnie w ostatnich czasach. Nigdy Jej wkraczanie w dzieje świata nie było tak wyraźne. Stąd też papieże ostatnich dziesiątek lat, wydając nieprawdopodobną liczbę, nigdy dotąd w historii Kościoła świętego niespotykaną, przeszło 560 oficjalnych wypowiedzi na temat Matki Najświętszej, wyraźnie wskazują na ostatnie stulecie jako na epokę Maryi. Od mniej więcej stu lat weszła ludzkość i świat w epokę Maryjną.

Od stu lat… Siostro Felicjanko, czy ta wzmianka nic ci nie mówi? Czy żadnych nie nasuwa myśli?… sto lat temu, właśnie w czasie rozchodzących się szeroko po świecie wieści o objawieniach Matki Bożej w Paryżu, podczas których objawiła Niepokalana zakonnicy Katarzynie Laboure „cudowny medalik”, pędzi lata dziewczęcego żywota przyszła fundatorka twego, siostro, Zgromadzenia, mała Zosia Truszkowska… Kiedy zaś Zosia liczy lat kilkanaście, zostaje odnalezione dziełko świętego Ludwika Marii Grignion, o którym on sam przepowiedział proroczo – na kartach tegoż dzieła – że szatan zrobi wszystko, by je zagubić, ale Maryja użyje je wtedy, gdy uzna to za potrzebne. I oto Maryja używa tego dziełka w czasie, który przyjmuje się dzisiaj powszechnie jako świt epoki Maryjnej.

Kiedy zaś Zofia Truszkowska liczy lat 21, Maryja dokonuje w 1846 objawienia na górze La Salette jako Matka Płacząca. W cztery lata później, gdy w dojrzewającej duchowo Zofii Truszkowskiej pęcznieje serce do czynu miłosiernego, Pius IX ogłasza encykliką „Ubi Primum” przygotowanie świata na dogmat Niepokalanego Poczęcia.  A oto nadchodzi rok 1854, gdy dogmat ten zostaje uroczyście ogłoszony, a równocześnie zawiązuje się „Instytucja Panny Truszkowskiej”, z której rok później powstaje Felicjańskie Zgromadzenie. Kiedy zaś w cztery lata po ogłoszeniu dogmatu, samo niebo zatwierdza go objawieniami w Lourdes, wtedy równocześnie młodziuteńkie Zgromadzenie Felicjańskie, pnące się ku Bożemu Słońcu jak powój wokoło postaci Niepokalanej, otrzymuje gwarancję, jak opatrznościowa jest droga, na której się znalazło, i że poszedłszy tak zdecydowanie w samych swych początkach po linii Maryjnej, zostało włączone w Boży plan Maryjnego działania i pośrednictwa w świecie.

Siostro Felicjanko! Już to co powiedzieliśmy wyżej, daje ci przebogaty materiał do medytacji. Pozwól jednak, że podsunę ci do niej jeszcze bardziej bliskie twej duszy siostrzanej myśli.

Jesteś Felicjanką, Córą Serca Niepokalanej. Wiesz o tym że Bóg przed wiekami wybrał Twoją Panią, Niepokalaną, na Matkę swego Syna. Przed wiekami przewidział Jej działalność w świecie. To wiesz i na to się zgadzasz. Czy jednak wzięłaś sobie kiedyś za temat medytacji tę prawdę, że i ciebie przewidział Bóg przed wiekami?… Że zanim się ziemia stała, byłaś już przewidziana w Jego planach Bożych?… Przewidziana na córę Niepokalanej… Przewidziana na oblubienicę Syna Bożego… Przewidziana na apostołkę Maryjnej epoki… Czy ty się Siostro często nad tym zastanawiasz?… Czy jest tematem twej częstej medytacji, owo przedwieczne twoje wybraństwo Boże?… A czy to tak wielce uprzywilejowane wybraństwo budzi w twej duszy i sercu siostrzanym radość czy… (lękam się nawet stawić to pytanie), czy może stało się ono dzisiaj, po latach, ciężarem dla ciebie i zamiast nieść je radośnie w objęciach… może… może wleczesz je, zgorzkniała, jak ciężar nieznośny?…

O nie! Wiem z całą pewnością, że u ciebie tak nie jest! Ty wiesz i ja wiem, że wybraństwo Boże, będące wielkim przywilejem, jest równocześnie koroną obowiązków i ofiar. Prawda! Te ostatnie są zadatkiem i tym większą gwarancją przyszłej chwały, jaką właśnie owo ofiarne wybraństwo przyniesie. Wielkieśmy, Siostro, rzeczy przyrzekli, ale większe nam dano, a jeszcze większe obiecano!

Klęknąwszy chciej z głębi wdzięcznością przepojonego serca szeptać Maryi: O Niepokalana Matko moja! Przyjmij na progu Twego Roku Świętego to moje siostrzane gorące postanowienie, że rok ten będzie dla mnie czasem odnowienia całego mego życia zakonnego w zdroju łask, jakich Ty minie poskąpisz, widząc me serce tak przygotowane i przysposobione na ich przyjęcie. Twoje pokorne i radosne „Fiat”, zgadzające się na wolę Bożą, będzie w tym roku motywem mego postępowania i mego działania. Przed wiekami wybrał mnie Syn Twój na oblubienicę swoją a Twoją córę. Jakże jestem pełna wdzięczności za to! Cóż mi, o Niepokalana, pozostaje innego, jak wpatrzonej w Ciebie szeptać z całą pokorą i radością tak, jak Ty wyszeptałaś: „Fiat”. Oto ja najpokorniejsza służebnica Twoja i Syna Twego. Amen.

KSIĄDZ HENRYK MALAK – FELICJANKA REPARATORKĄ

Do Najmilszych Sióstr Felicjanek, Cór Niepokalanego Serca Matki Najświętszej, na wstępie w nadchodzący Rok Maryjny.

Wielki wytknęła sobie cel Przewielebna Matka Generalna Symplicyta pragnąc w Roku Maryjnym ogarnąć i objąć wszystkie swoje Córy Felicjańskie jednolitym programem miesięcznych dni reparacyjnych. Z tym momentem wspomniane dni, rozdrobnione dotąd na poszczególne intencje osobiste, obecnie scalone podaną na każdy miesiąc intencją, stają się wielkimi aktami wynagrodzicielskimi całego Felicjańskiego Zgromadzenia, składanymi w roku Maryjnym jako wdzięczna i wonna ofiara u stóp Niepokalanej: Generalnej Przełożonej Felicjańskiej. Niech mi będzie wolno i moją pracę całoroczną, zleconą mi z tak wielkim zaufaniem przez Przewielebną Matkę Generalną, poleciwszy ją siostrzanym modlitwom, złożyć również u stóp Niepokalanej naszej wspólnej Matki.

Autor. Pulaski, Wisconsin. Klasztor Ojców Franciszkanów, w przededniu Roku Maryjnego 1953 – 54.

Broszurka „Arcybractwo Najświętszego Oblicza”

Chusta św. Weroniki

Weroniki pierwotne imię była Serafia, była ona krewną Jana Chrzciciela, ojciec jej i Zachariasz, byli braćmi. W czasie triumfalnego wjazdu Zbawiciela do Jerozolimy zdjęła z głowy zasłonę i porzuciła ją na ziemię, którędy przejeżdżał. Tą samą zasłonę podała Mu w czasie Jego bardziej jeszcze triumfalnego pochodu dla otarcia śladów Jego cierpień, co dało powód do nazwania ją Weroniką. Tę bolesną chwilę tak opowiada Katarzyna Emmerich: Skoro orszak wszedł na jedną długą ulicę Jerozolimy, która zwracała się nieco na lewo, i gdzie się schodziło kilka ulic poprzecznych, mnóstwo ludzi porządnie ubranych udawało się do świątyni; z nich niektórzy faryzejską powodowani bojaźnią, aby się nie zmazać, stronili od Jezusa, inni przeciwnie okazywali pewne politowanie. Zaledwie uszli jakie dwieście kroków, od chwili jak Szymon począł dźwigać krzyż za Jezusem, kiedy wysokiego wzrostu i postawy nakazującej szacunek niewiasta, trzymająca za rękę niewielką dziewczynkę, wybiegła z pięknego domu znajdującego się na lewo, zmierzając ku orszakowi. Była to Serafia, żona Syracha, członka rady świątyni.

Serafia przysposobiła wybornego wina, zaprawionego aromatami, w zamiarze pokrzepienia nim Zbawcy, na Jego bolesnej drodze. Zasłonięta wyszła na ulicę; chusta wisiała na jej ramieniu, a dziewczynka około 9-letnia, którą za własne przyjęła dziecię, szła przy niej, kryjąc za zbliżeniem się orszaku, naczynie z winem. Idący naprzód chcieli ją odepchnąć, ale ona, torując sobie drogę wśród pospólstwa, żołnierzy i siepaczów, zbliżyła się do Jezusa, a padłszy u stóp Jego, podała mu rozwiniętą chustę mówiąc: „Dopuśćcie mi otrzeć Oblicze Pana mojego.” Jezus wziął chustę, dotknął się nią swej Przenajświętszej skrwawionej twarzy, i oddał ją z podzięką. Serafia ucałowawszy chustę i schowawszy pod płaszczem powstała z miejsca. Wtedy dziewczynka nieśmiało uniosła naczynie z winem ku Jezusowi, któremu żołnierze i siepacze nie pozwolili ugasić pragnienia. Śmiałość i szybkość tego czynu, sprawiły zamieszanie wśród tłumu i zatrzymały przez parę minut pochód: mogła przeto Weronika podać swą chustę Panu. Faryzeusze i siepacze rozgniewani tą przerwą a więcej jeszcze publicznym hołdem złożonym Jezusowi, zaczęli go znów bić i poniewierać, kiedy Weronika spiesznie do swego wracała domu.

Wszedłszy do pokoju, zaledwie zdążyła rozwiesić ową Chustę przed sobą na stole, zaraz potem bez zmysłów na ziemię upadła; dziewczynka klęknąwszy przy niej, głośno płakała. Jeden z jej przyjaciół, przyszedłszy w odwiedziny, zastał ją bez przytomności i ujrzał Chustę, na której skrwawione Oblicze Jezusa, cudownym lecz przerażającym odbiło się sposobem. Wzruszony tym widokiem i ocuciwszy zemdloną, pokazał jej on drogi wizerunek, przed którym na kolana upadłszy, płacząc zawołała: „Teraz już wszystko opuszczę, bo Pan dał mi pamiątkę.” Weronika przechowała u siebie poświęconą chustę, która zawsze w rogu jej łóżka wisiała. Po jej śmierci, dostała się Przenajświętszej Dziewicy, a następnie Kościołowi za pośrednictwem Apostołów.

wyjątki z Broszurki: Arcybractwo Najświętszego Oblicza, s. 22-24